sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 13 - Deszcz

Rozdział 13

Kiedy wyszliśmy z galerii wyrwałam rękę Baekho.
- Zostaw mnie. - powiedziałam. - Nie musisz zachowywać się jakbym była dzieckiem - dodałam robiąc obrażoną minkę. Nagle DongHo zaczął się okropnie śmiać. - Z czego się śmiejesz?! - krzyknęłam oburzona.
- Z ciebie - powiedział i lekko się opanował. - Tak krzyknęłaś, że ludzie cię palcami wytykali - dodał i przestał się śmiać.
- Ej no... - powiedziałam. - Chodźmy już po tą sałatkę z makaronem - odparłam, a mój brat jeszcze raz parsknął śmiechem i zaczął prowadzić mnie w stronę baru z chińskim jedzeniem. Nawet nie wiem czy Minki je lubi, ale wiem, że lubi makaron. Wiele o nim nie wiem. Chciałabym mu wynagrodzić to, że przeze mnie musiał zostać w szpitalu. Poszliśmy z Baekho do miejsca, o którym mówił. Kupiłam dla Ren'a sałatkę z makaronem, gdyż nie miałam lepszego pomysłu. Potem wzięliśmy taksówkę, która zawiozła nas do hotelu. Zameldowaliśmy się w recepcji i otrzymaliśmy pokoje. Weszłam do swojego i zaczęłam pakować w torbę rzeczy, które zaraz miałam zabrać do Ren'a. Gdy spojrzałam za okno zobaczyłam, że strasznie pada. Szpital był blisko hotelu, w którym mieszkaliśmy. Odeszłam od szyby, złapałam torbę i ubrałam buty oraz sweter, który kupiłam. Nie miałam parasolki, ale wszystko było mi jedno. Zamknęłam pokój i wyszłam do recepcji. Pomyślałam o tym, że Ren będzie się cieszyć i wybiegłam w deszcz. Biegłam trzymając torbę przy sobie, żeby nie rozsypać sałatki. Już po krótkiej chwili byłam w szpitalu. Weszłam do budynku i zmachana zapytałam pielęgniarki:
- Dzień dobry, czy mogę odwiedzić chłopaka o imieniu Choi Minki? - zapytałam się, a kobieta dziwnie się uśmiechnęła.
- Tak, wie pani, który to pokój? - zapytała.
- Wiem. - powiedziałam. - Dziękuję. - dodałam i udałam się w stronę sal z pacjentami. Stanęłam przed tym samym pokojem co wcześniej. Delikatnie otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam Minki'ego, który najwidoczniej się nudził. Zdziwił się na mój widok.
- Yuri? - zapytał robiąc wielkie oczy. - Przecież pada, jesteś całą mokra! - powiedział. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Jakbym nie zauważyła. - odpowiedziałam siadając obok łóżka. - Nie chciałam, żebyś się nudził. - dodałam.
- Dziękuję, ale nie musiałaś przychodzić, kiedy padało. - oznajmił.
- Musiałam... - powiedziałam bardzo cicho. - Bo... to moja wina... - dodałam jeszcze ciszej. Przez chwilę trwała niezręczna cisza. Aby ją przerwać szybko wyciągnęłam wszystko z torby. - Przyniosłam ci coś. - wyjaśniłam. - Słyszałam, że lubisz potrawy z makaronem. - mówiłam wyciągając pudełko. - Tylko ten jest już niestety zimny x,x - dodałam.
- Nic nie szkodzi... - odezwał się Ren. - Dziękuję ci. - dodał.
- Ale to nie wszystko! - powiedziałam uśmiechając się. Wyciągnęłam jeszcze reklamówkę z zakupionymi kosmetykami i nieduże pudełko z kokardką. - Wiem... Że miałeś taką, ale przeze mnie ona spłonęła. - powiedziałam wręczając mu pudełko. Blondyn najpierw spojrzał na mnie, a potem na pakunek.
- Nie wiem co to, ale nie musisz tego robić. - odparł.
- Czyli się nie cieszysz? - zrobiłam smutną minę, na co on momentalnie się uśmiechnął.
- Cieszę się. - odpowiedział i wreszcie otworzył pudełko. W środku zobaczył opaskę z ćwiekami. - Hej, jest taka sama. - zauważył.
- Widziałam ją w sklepie i postanowiłam, że chociaż ją ci odkupię... - powiedziałam.
- Naprawdę dziękuję. - powiedział i szeroko się do mnie uśmiechnął. Nagle poczułam, że moje serce zaczyna bić coraz szybciej. - A co u ciebie i reszty? - zapytał znikąd.
- Dobrze. - wyjaśniłam - Mieszkamy w hotelu niedaleko. - powiedziałam. - Mam tylko 3 dni na kupienie podręczników... - zaczęłam mu opowiadać o wszystkim. Rozmawialiśmy ze sobą już ponad godzinę, gdy spojrzałam na zegarek w telefonie. - Już późno. - powiedziałam. - Muszę już iść, a ty musisz odpocząć. - dodałam.
- Szkoda. - powiedział puszczając mi oczko. - Ale... - dodał już bardziej nieśmiało. - Odwiedź mnie też jutro, dobrze? - zapytał.
- Jasne - odparłam. Wzięłam torbę, pomachałam Ren'owi i wyszłam. Deszcz przestał padać, więc spokojnie wracałam do hotelu, gdy zadzwonił mój telefon.
- Słucham? - odezwałam się.
- Yuri, gdzie się podziewasz?! - krzyknął mój brat.
- Hej, hej, nie krzycz. - odparłam. - Byłam u Ren'a - wyjaśniłam.
- To wracaj, bo Yeonrin do ciebie przyjechała. - oznajmił Baekho.
- Yeonrin? Do hotelu? Świetnie! - powiedziałam i pobiegłam w stronę miejsca naszego teraźniejszego zamieszkania. Wbiegłam do hotelu i ku zdziwieniu personelu pobiegłam po schodach do pokoju. Szybko otworzyłam drzwi i rzuciłam torbę, następnie pobiegłam do pokoju DongHo. Zapukałam i nie czekając na odpowiedź otworzyłam drzwi.
- Yeonr... - ujrzałam, iż w pomieszczeniu nikogo nie ma. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam. Nie miałam zamiaru się z nimi bawić w chowanego.
- Ej, u kogo jesteście? - zapytałam.
- U Arona - powiedział Baekho. Rozłączyłam się i poszłam 3 pokoje dalej. Zapukałam i otworzyłam drzwi. Ujrzałam całą paczkę i moją przyjaciółkę.
- Ten, czeka się na odpowiedź, wiesz? - powiedział MinHyun.
- Odczep się. - odparłam i podbiegłam do koleżanki.
- Hej! - krzyknęłam tuląc ją. - Skąd wiedziałaś, że tu jesteśmy? - zapytałam ucieszona.
- Mam swoje sposoby >D - odpowiedziała mi Yeonrin. Popatrzałam się na nią wzrokiem "Co ty gadasz?". - Doobra, JongHyun mi powiedział przez telefon. - wyjawiła prawdę.
- Hej, czyli wy... - postanowiłam nie kończyć zdania, kiedy poczułam, że wzrok 4 chłopców spoczywa na nas. - Wiesz co, chodźmy do mnie do pokoju. - poprosiłam.


____________

Omg, ale straszne xdd Nie mam weny, przepraszam was, za wszystko, nie bijcie mnie C: Dziękuję za komentarze i ponad 800 wyświetleń C:

5 komentarzy:

  1. Zmieniasz ten wygląd i zmieniasz ten mi sie chyba najbardziej podoba. Ajc od jakiegoś czasu jaram sie Renem wiec jest mi przykro że trafił o szpitala

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej czyli wy..?!!! Rozmawiacie przez telefon????? To może oznaczać tylko jedno. Jednak muszę przyznać że i tak największą fantazją z tego opowiadania jest różowa opaska z ćwiekami, której przez całe życie nigdy nie widziałam w żadnym sklepie. [jedynie na głowie rena na zdjęciach a w ogóle to nu'est się rozpada *płacze chaotycznie*]

    OdpowiedzUsuń