sobota, 7 grudnia 2013

Epilog

Epilog 

Tego dnia czułam, że nie mam ochoty na nic. Słońce świeciło przepięknie, na niebie nie było żadnej chmurki, a mimo to ja nie chciałam się ruszyć z miejsca. Siedziałam sobie wygodnie w moim niedawno zakupionym mieszkaniu, na kanapie, oglądając jakiś denny koreański serial. W jednej ręce trzymałam butelke soku, z której co chwile piłam, a w między czasie co chwile wzdychałam. Ostatni czas był dla mnie tak okropnie zabiegany, że nawet nie miałam czasu zadzwonić do Rena. Oprócz egzaminów końcowych, zmiany mieszkania i ostatnich spotkań z Rin, która wyjechała do Paryża na 2 tygodnie zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Mimo iż wakacje się rozpoczęły i to był najlepszy czas w tym roku, nie miałam siły na nic. Zmęczyło mnie... wszystko. Naprawdę nie miałam nawet ochoty podnieść się do kuchni po jabłko. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. 
- Aaaish! - wrzasnęłam do siebie i podniosłam telefon. 
'Przyjdź do parku, jak najszybciej, to ważne'
Rzuciłam komórke na podłoge i podniosłam się.
- Zawsze musi mieć jakieś problemy? - mruknęłam. 
Zwlekłam się z kanapy i zaczęłam ubierać buty, gdy nagle znowu przyszedł sms.
'Yuuri, to ważne, uwierz!'
Złapałam za klucz, zamknęłam dom i zeszłam po schodach,  szybkim krokiem przemierzając ulice. Czego tym razem chce?  Szybko szłam. Zbliżałam się już do parku szukając wzrokiem Minki'ego. Wciąż go nie widziałam. Byłam już w centrum parku, przy wielkiej fontannie, a jego nie było nigdzie.
- Cholera! - wrzasnęłam zdenerwowana faktem, iż przyszłam tu dla niego, kiedy go nie było.
Już miałam wpieniona wyciągać komórke, aby mu nawtykać, kiedy ktoś pociągnął moją dłoń i obrócił mnie w swoją strone. Zrobiłam wielkie oczy. Przede mną stał elegancko ubrany... Ren. Chłopak puścił moją dłoń, siegnął ręką do tylnej kieszeni i uklęknął. Lekko otworzyłam usta nie wierząc w to co widzę.
- Yuuri, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi? - powiedział patrząc w moje oczy. 
- Ren! - wrzasnęłam i szybko padłam na kolana obok niego. - To ja jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. - powiedziałam. Moje oczy świeciły się radością. - Ren, kochm cię. - powiedziałam wpadając w jego ramiona. 
I żyli długo, długo i szczęślwie...
______________________________________________________
Przepraszam Was za wszystko, za to co teraz zrobiłam, ale tak wyszło. To ostatni rozdział, dziękuję Wam za wszystko kochani, jesteście najlepsi!
Wesołych Świąt
Wasza Piegusek

czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział 29 - Ból.

Rozdział 29 

Tego dnia w domu nie było już nikogo, oprócz mnie i mojego brata. Wszyscy otrzymali 3 dni wolnego, aby pojechać do rodziny. Wyjechał i Ren, i JR, i Minhyun, i Aron. A Baekho miał rodziców bardzo blisko, więc nigdzie nie wyruszał. Siedziałam sobie spokojnie w swoim pokoju. Czytałam książkę, siedząc na łóżku. Wczytana zastanawiałam się jakie będą dalsze losy moich ulubionych bohaterów. Nagle poczułam okropny ścisk w żołądku, okropny, straszny ból. Było to tak bolesne, że wypuściłam książke z rąk. Zwinęłam się i jęknęłam żałośnie. 
- Aaał - bolało tak mocno,  że z oczu popłynęły mi łzy. Na wpół przytomna zobaczyłam wbiegającego DongHo do pokoju. Słyszałam jego krzyki, krzyczał, pytał się co mi jest. Ja zwijałam się z bólu. Słyszałam tylko urywki rozmowy brata. Wiedziałam, że dzwonił na karetke. Chociaż w tamtej chwili bardziej próbowałam wytrzymać to straszne uczucie w żołądku, w brzuchu, niż zająć się czymkolwiek innym. W pewnym momencie doznałam dużego ścisku, tak, że aż mną potrząsnęło. Po tym straciłam film.
...............
Próbowałam otrzorzyć oczy. Mrugałam, a zamazany obraz to wyostrzał się, to znowu nic nie widziałam. Czułam jak się przemieszczamy w pojeździe, słyszałam syrenę karetki. Widziałam nad sobą jakieś sylwetki w białych ubraniach. Wnioskuje, że byi to lekarze. I czułam okropny ból i ścisk w żołądku. Próbowałam się ocknąć, ale ledwo otwierałam oczy. Okropne olesne ściski nie dawały mi spokoju i po prostu chciałam, żeby to się zakońćzyło, nie ważne w jaki, cholerny sposób. Z moich oczu mimowolnie wypływały łzy,  po chwili już nie dawałam rady i znowu je zamknęłam. 
...................
Otworzyłam oczy. Mrugałam, Przetarłam je dłonią, próbując się obudzić. Pierwsze co poczułam, to brak okropnego bólu i tego, czego nie mogłam tak bardzo wytrzymać, tylko lekki ucisk w żołądku, który w zupełności dało się znieść. Kiedy już odbierałam środowisko i właściwie się ocknęłam, obok mnie ujrzałam moją mamę. 
- Yuuri - szepnęła od razu i złapała mnie za rękę. Czułam ciepło jej dłoni.  - Jak dobrze, że już się obudziłaś - jej uśmiech był szczęśliwy, pełen troski. Ja też uśmiechałam się do niej szczerze, chociaż tak naprawde nie miałam pojęcia, co ze mną było i pamiętałam tylko urywki tych wydarzeń.
- M-mamo, co jest? - zapytałam przywracając swój rozum do życia. - Pamiętam tylko ból brzucha, i Baekho, i karetkę...  - znowu przetarłam swoje oczy.
- Kochanie. - powiedziała. Zatrzymała się na chwile, ale zaczęła znowu. - Lekarze przeprowadzili na Tobie operacje, to był problem z jelitami. Ale już w porządku, kochanie, lekarz powiedział, że się udało. Musisz tylko zostać na obserwacji. - wyjaśniła pełna szczęścia i radości, z ulgą. Ja też czułam, jak kamień spadał mi z serca. Teraz, kiedy jużwszystko było prawie w porządku, wiedziałam dobrze, że takie objawy mogły prowadzić do czegoś złego. Ale nie chciałam się zadręczać, chciałam odpocząć, wymazać z pamięci cierpienie poprzedniego dnia. 
...........
Na wpół siedziałam, na wpół leżałam sobie na łóżku szpitalnym i patrzałam się w sufit, gdyż nic lepszego nie miałam do roboty. Nie myślałam, że ktokolwiek mnie odwiedzi, w końcu dziewczyny na pewno o tym nie wiedzą, bo skąd, telefon został w domu, a one są pewnie zajęte szkołą i trudnymi egzaminami do zaliczenia. Chłopaki pewnie odpoczywają z rodziną. Nagle ktoś zapukał. I zobaczyłam wchodzącego, mojego kochanego braciszka. Usiadł obok mnie. Uśmiechał się szeroko. 
- Yuuri! Jak się czujesz? - zapytał z ciekawością w głosie.
- Aishh bracie, jak mogłabym się czuć źle mając taką świetną rodzinę? - zażartowałam ciesząc się, że mnie odwiedził. Uśmiechnął się szeroko. Naprawdę nie sądziłam, że przyjdzie, a ponieważ mi się nudziło, to było zbawienie.
- Potrzebujesz czegoś z domu? Mogę podać to tacie, jeszcze dzisiaj z mamą przyjadą przywieść ci kosmetyki, owoce czy coś tam.  - powiedział dając mi do zrozumienia, że te damskie szpargały i inne głupoty teraz go nie obchodzą.
- Huh? Więc przydałaby mi się komórka z ładowarką i ta książka, która powinna leżeć gdzieś na łóżku. - powiedziałam z nadzieją na dowiedzenie się, jak się skończą losy bohaterów. Zresztą, on też pewnie chce odpocząć w czasie wolnego i pojechać chodź na troche do niedaleko położonego domu (w porównaniu do tego, jak daleko wyjechała reszta, Bakeho (i ja) nie miał wcale daleko).
- Komórka, książka, okej, chyba zrozumiałem. - powiedział szczerząc się.
...............
Do pomieszczenia weszła pielęgniarka z jakąś torbą. Podniosłam wzrok patrząc na nią i na torbę. Personel tu był miły i przyjazny. Przynajmniej mi taki się trafił, z czego się cieszyłam.
- Twoi krewni kazali ci to przekazać, gdyż już nie pora na odwiedziny. - uśmiechnęła się miło młoda kobieta. - Powiedzieli, że przyjdą do ciebie jutro. - dodała jeszcze. - Jutro będziesz też przechodziła ranne badania, aby upewnić się, że wszystko  już w porządku. Nadal boli? - zapytała z troską.
- Nie, dziękuję, już dużo lepiej i nie czuję bólu. - powiedziałam, byłam wdzięczna, że jest taka miła. Kiedyś tak źle potraktowali mnie w szpitalu, że przez jakiś czas bałam się iśc do lekarza, ale to iina historia.
- To dobrze wróży. A teraz odpoczywaj. - uśmiechnięta wyszła cicho zamykając drzwi. Ani śniło mi się jej słuchać. Wyjęłam z torby telefon i od razu chciałam zadzwonić do Rena, do Rin, do chłopaków. Okazało się, że bateria padła, a kontakt był na drugim końcu sali. Zdenerwowana, że nie mogę z nikim już porozmawiać, musiałam czekać do jutra, bo wychodzenie z łóżka było dość 'ryzykowną' jak swierdziła położna opcją, a ja byłam dosyć leniwa. Dzięki! Wyjęłam książke, nie mając wyboru. Wczytałam się w swój ukochany romans. 

_____________________
Nie wiem, sama nie wiem czy mi się udało, ale ponieważ rozdział specjalny przesłodziłam, macie to. Przepraszam, że musicie czekać, ale nie zawsze mam czas i najważniejsze ochote oraz wenę twórczą lub pomysł, więc musicie mi wybaczyć. Ale dziękuję wam za wszystkie motywujące komentarze i nie przepraszajcie za spam, spamujcie, chetnie poczytam! ^.^

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 28 - Rozdział specjalny

Rozdział 28 - rozdział specjalny

Życie dotychczas płynęło w miarę normalnie. Ja chodziłam do szkoły i starałam się zaliczyć wszystkie egzaminy, chłopaki nagrywali nowe album i przygotowywali się  do come back'u. A dzisiejszy dzień był inny. Był to wyjątkowy dzień - 3 listopada. Nikt nie mógł o nim zapomnieć, a gdyby tak się stało, księżniczka  Ren zamieniła by się w ziejącego ogniem smoka. Od tygodnia szykowałam ten dzień z pomocą Yeonrin  i Rin, chłopaki też pomagali, choć byli zajęci. Wszyscy razem złożyli się na wieelki, drogi zestaw kosmetyków. Był ogromny! Nie wiem sama, po co mu aż tyle tego wszystkiego. Ale ja dodatkowo, dzięki mojej cioci, która mieszkała w New Yorku, więc załatwiła dla mnie płytę z podpisem Lady Gagi. Byłam zadowolona z mojego prezentu,  gdyż Minki za nią szalał. 
Tego dnia wstałam wcześnie rano. Wyszłam cicho do salonu, tak jak się umówiliśmy. Wszyscy już tam byli. Aron miał ze sobą pudło z dekoracjami, a Minhyun skrzynkę napojów. 
- Dobra. - powiedziałam cicho - JR i Baekho muszą zabrać Ren'a na zakupy, ja z Rin, która zaraz tu... - i w tym momencie do domu wlazła Rin. - która tu jest - poprawiłam się - będziemy dekorować klub, Minhyun pojedzie po zamówiony tort, a Aron załatwi muzykę, tak jak ustalaliśmy. Jasne? - zapytałam.
- Tak jest! - krzyknęli chórkiem. 
- Więc idziemy. Baekho i JR zostają. - uśmiechnęłam się.
Po jakimś czasie byliśmy już w wynajętym klubie. Był całkiem duży i świetnie wyglądał. Miał już zamontowane reflektory i kule dyskotekową. Razem z przyjaciółką zaczęłyśmy przyczepiać wielki napis 'Happy b-day Ren!' i inne dekoracje. Wbrew pozorom to męczące zajęcie ;]. Po jakiejś godzinie wszystko było gotowe, a do klubu zawitali chłopaki z tortem i... z jakimś chłopakiem?
- Jesteśmy! - wrzasnął najwyraźniej podniecony Minhyun.
- No widzę. - mruknęłam pod nosem - A to kto?
- To jest nasz DJ! - wrzasnął szczęśliwy Aron. - Przyszedł zobaczyć sprzęt przed imprezą! - krzyknął jeszcze radośniej.
Przygotowywania do imprezy trwały i trwały, a kiedy na zegarku wybiła 16:00, wszystko było gotowe. Wróciłam do domu, żeby się ubrać i przygotować. Eh, najtrudniejsza część przede mną. Wyciągnęłam czarną sukienkę i położyłam na łóżko. Poszłam do swojej łazienki i wzięłam prysznic. Potem zrobiłam makijaż i poszłam się ubrać. Włosy rozpuściłam i byłam gotowa. W domu nie było nikogo. Wyszłam i wróciłam do klubu. Wszyscy już tam byli. Oprócz Baekho, JR i blondyna naturalnie. Podeszłam do Rin i stanęłam obok niej. Była tu też Yeonrin. 
- Wow, ślicznie wyglądasz! - zachwyciła się przyjaciółka.
- Przestań. Wy też wyglądacie przepięknie. - uśmiechnęłam się. Wszyscy cieszyli się tym dniem.
- Uwaga! - usłyszałam krzyk Arona. - Mamy wiadomość od Baekho, zaraz wchodzą! - wydarł się. Światła zgasły i zrobiło się ciemno. Nagle ktoś powoli otworzył drzwi i usłyszeć dało się głos solenizanta 'Po co mnie tu prowa...'. Gdy tylko Ren wszedł, wszyscy zaczęli śpiewać koreańskie sto lat, światła się zapaliły a na środku sali zaczęły się palić race na torcie. Chłopak robił ogromne oczy i strasznie się uśmiechał. Podbiegł do nas wszystkich i uściskał każdego po kolei. Byłam szczęśliwa, że się cieszył. Potem otrzymał prezenty, woo, tyle prezentów. Kiedy dawałam mu płytę zapakowaną w papier prezentowy, byłam strasznie podekscytowana. 
- Mam nadzieję, że ci się spodoba.  -  wyszczerzyłam się. 
- Dziękuję! - usłyszałam radosny głos swojego chłopaka. - Jesteś kochana. - powiedział i mnie jeszcze raz przytulił.
Potem impreza, jak każda impreza - po prostu trwała. Wszyscy się bawili, tańczyli i było świetnie. Po jakiś 2 godzinach czułam już, że moje nogi wysiadają. Wraz z przyjaciółkami usiadłyśmy przy barze. Niedługą chwilę potem przylazł też Ren.
- Yuuri, chodź, chcę z Tobą zatańczyć. - mówił łapiąc mnie za rękę.
- Ale już tańczyliśmyyy! - jęknęłam. - Nogi mnie bolą, potem.
- Przestań! - powiedział. - No chodź! Odmówisz solenizantowi? - podniósł brew.
- Eeeeh, ale jak będziesz mnie podnosił z podłogi, to nie moja wina. - mruknęłam i wstałam. Blondyn się uśmiechnął i weszliśmy na parkiet. I właśnie wtedy piosenkę zmieniono na jakiś wolny kawałek. Chłopak przysunął się do mnie i mnie objął. Patrzałam w jego głębokie, brązowe oczy. Widziałam w nich szczęście, radość.  Cały czas uśmiechałam się. Też byłam szczęśliwa. 
- To najlepsze urodziny w całym moim życiu. - szepnął. 

________________________________________________
Hejo! Dziś są urodziny Rena *-*. Z tej okazji rozdział specjalny ode mnie, a co! :3

sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 27 - Przebiegły blondyn

Rozdział 27 ^.^

Obudziłam się i otworzyłam szeroko oczy. Z uśmiechem na twarzy przeciągnęłam się, ziewnęłam i rozejrzałam po pokoju. Zaraz? Czy przypadkiem kiedy zasypiałam, obok mnie nie leżał Ren? Zdziwiona już miałam wstawać, gdy do pokoju wszedł nikt inny, jak... Minki. Miał w ręku szklankę herbaty i uśmiechał się szeroko. Nadal miał na sobie to, w czym zasnął. Spoglądałam na niego, on też patrzał na mnie, uśmiechając się nadal. Nic nie mówił, tylko się gapił i uśmiechał, jak jakiś niedorozwój.
- Powiesz mi wreszcie dlaczego tą mordkę cieszysz? - wymruczałam śmiejąc się z niego w duszy.
- Bo dzisiaj sobota.  - powiedział z nadmierną radością w głosie.
- I co z tego? - zapytałam podnosząc brwi.
- Żadnych występów, żadnych autografów, tylko ty i ja i... - powiedział, a w tym czasie do pokoju wszedł mój brat.
- Baekho? - podniosłam oczy na chłopaka.
- Co? Nie! I randka! - wrzasnął blondyn, jak gdybym zrobiła mu coś złego.
- Nie, nie o to chodzi głupku. - mruknęłam wstając. - Czego chcesz braciszku? - zapytałam. 
- Idziecie na śniadanie gołąbeczki? - zadrwił sobie.
- Zamknij się! - wrzasnęłam i nerwowo wyszłam z pokoju kierując się ku kuchni. Usiadłam do stołu, gdzie byli wszyscy, oprócz DongHo i Minkiego naturalnie.
- Ktoś tu nie korzystał rano z łazienki... Phi phi... - drwił Aron.
- Masz jakiś problem?! - wrzasnęłam na niego prawie wsadzając mu palec w oko. 
- I wstał lewą nogą. - dodał Minhyun szczerząc się wesoło.
- Tak pogrywacie? Więc nie jesteście godni jedzenia ze mną posiłku. Moja duma i ja wychodzimy. - wyjaśniłam uroczystym tonem, podniosłam się i wyniosłym krokiem wyszłam z pomieszczenia. Usiadłam w salonie i włączyłam telewizje. Skoro mają dzisiaj dzień wolny, znaczy to między innymi, że będą pewnie odpoczywać w domu. A mówiąc 'odpoczywać' mam na myśli kompletny chaos. Mieszkam tu już prawie 2 miesiące i nadal nie mogę zrozumieć, jak można się tak zachowywać. Przynajmniej raz na jakieś dwie godziny słychać było krzyki z drugiego końca apartamentu 'Zostaw mnie zboczeńcu! Nie dotykaj mnie!', albo ewentualnie 'To nie ja! Przysięgam, naprawde, to nie moja wina!', no i czasami też dało się usłyszeć krzyki księżniczki 'Jak mogłeś użyć moich kosmetyków?!'. I tak w kółko. Codziennie. To już nawet nie było zabawne, to było dosyć... denerwujące.
W telewizji jak zwykle nie było nic, co zaiteresowało by mnie bardziej. Poszłam więc do swojego pokoju. Weszłam do środka. Na łóżku siedział nadal nadmiernie zadowolony blondyn. Szczerze, to rzadko się uśmiechał i muszę przyznać, że wyglądał naprawdę uroczo. Uśmiechnęłam się pod nosem.
- To gdzie chcesz iść? - zapytał zniecierpliwiony.
- W jakim sensie? - smarszczyłam czoło, ale zamiast odpowiedzi usłyszałam krzyki 'Nie! Weźmiemy ten!', 'Zamknij się! Ten film jest nudny!', 'Bierzemy horror!'. Wraz z Renem wyszłam do salonu i zobaczyłam chłopaków kłócących się o jakieś płyty.
- O co tym razem chodzi?! - wrzasnęłam.
- Bo dzisiaj chcemy obejrzeć jakiś film i ten idiota chce wziąć komedię! - krzyczał JR.
- Sam jesteś idiotą, horrory to dno! - krzyczał Aaron. 
- Zaraz, co? - zapytał jasnowłosy. - Ale że dzisiaj? - mruknął. 
- Tak! - krzyknął Hwang machając jakimiś opakowaniami po płytach. Wywróciłam oczami i wymusiłam lekki uśmieszek.
- Jeżeli nie wybierzecie filmu, to nie będziemy oglądać żadnego. A żeby w domu był spokój, wy najlepiej pójdziecie na siłownie albo do parku, żeby się wyżyć! - wrzasnął Ren. Spojrzałam na niego zdziwiona. Wszyscy się na niego gapili. On natomiast obrócił się na pięcie i poszedł w stronę pokoi. Bez zastanowienia poszłam za nim.
- Wow. - mruknęłam. - Nie wiedziałam że potrafisz tak głośno krzyczeć :o. - chłopak lekko uśmiechnął się pod nosem.
- Nigdy nie wybiorą fillmy, wyniosą się na wieczór i będziemy mogli zostać przed telewizorem. - uśmiechnął się szyderczo. 
___________________________________________
Wow! Już 4 tys. wyświetleń! *-* Dziękuję wam za wszystko, jesteście najlepsi! Hwaiting! <3

piątek, 25 października 2013

Rozdział 26 - Ten dzieciak...

Rozdział 26 ^.^
Dla wszystkich czytelników, którzy mimo długich przerw wytrwale czekają <3.

Stałam w bezruchu, próbując z całej siły pojąć, że osoba, na której cholernie mi zależy właśnie wyznała mi miłość. Ledwo to do mnie docierało i w duszy pytałam się, czy to nie jest sen, a może wręcz koszmar. Czując, że dłuższa cisza i bezruch pogorszy tylko sprawę, wreszcie otworzyłam usta, aby wypowiedzieć słowa, które w sobie kryje. Ale po ułamku sekundy niepewnie je zamknęłam, po czym znowu otworzyłam.
- J-ja... - próbowałam wyrzucić to wreszcie z siebie. - J-ja... - nie mogłam wypowiedzieć nic więcej, niż tylko głupie 'ja'. - J-ja... - poczułam, jak chłopak ściska mnie mocniej. Nie wiem, sama nie wiem, czy rozumie moje zakłopotanie, czy wie, co chcę powiedzieć. Uważając, że kolejna próba wypowiedzenia 'ja' niczego nie zmieni, wzięłam głęboki wdech i szybko krzyknęłam z całej siły - Też ciebie kocham! - Miałam wrażenie, że przyjaciel nie jest wcale zdziwiony tym faktem, wręcz przeciwnie. Czułam  jak ze spokojem rozluźnia uścisk i obraca mnie w swoją stronę. Kiedy spojrzałam w jego oczy, w jego przepiękne oczy, kiedy widziałam jego uroczy uśmiech, pierwszy raz od jakiegoś czasu cieszyłam się, że się zakochałam.
- Jesteś taka urocza, kiedy się stresujesz. - (Nadal nie rozumiem, jak można popsuć tak piękną chwilę żartem.) Uśmiechnął się pod nosem, spojrzał w moje oczy i delikatnie musnął moje usta. Nie zwracając już na nic uwagi odwzajemniłam pocałunek. Blondyn wreszcie mnie przytulił. - Nie waż się mnie zostawiać. - szepnął mi do ucha,a ja już w miarę spokojna odpowiedziałam tylko:
- Obiecuję. - złapałam się mocno jego koszulki. 
.........................................................................
Kilka dni później...
Kiedy wypowiadałam, a właściwie uroczy blondyn wypowiadał te słowa, próbując ogłosić przyjaciołom, iż 'Yuuri jest już zajęta, i to przez najprzystojniejszego kolesia na świecie'.
- Kogo? - zapytał zaciekawiony Minhyun. - Bo chyba nie ciebie! - zadrwił, na co Ren posłał mu spojrzenie typu 'Stąpasz po cienkim lodzie przyjacielu'. W oczach chłopaków widziałam tylko zdziwienie, wielkie zdziwienie. Oprócz JR'a. Jego wzrok był... był smutny? Patrzał się tylko na mnie, nie na Minkiego, na mnie, a ja próbowałam uniknąć jego wzroku. Czułam, że pyta się mnie wzrokiem "Dlaczego?". Cóż miałam zrobić? Wiedziałam, że zranię przyjaciela, który niedawno dał mi do zrozumienia, że moje uczucia nie są mu obojętne, ale miałam kłamać? Kłamstwo jeszcze bardziej boli, zresztą, nie potrafiłam. Był dla mnie przyjacielem, dobrym przyjacielem. Ale nic więcej. Nie czułam w stosunku do niego tego samego co do... co do Rena. Głowę miałam cały czas spuszczoną. Od początku byłam przeciwna, żeby im o tym 'oznajmić'. Ale mój nowy... nowy chłopak twierdził, że to nie fair w stosunku do przyjaciół. W sumie byłam szczęśliwa, że to wreszcie się stało. Nie potrafiłam wyznać tego, co czuję, a on zrobił to za mnie. Miałam już dość tej sytuacji... Nie chciałam już tam być, prz nich. Może lepiej, żeby mogli oswoić się z infrormacją, jaką otrzymali... 
- Prze - przepraszam was... - mruknęłam cichutko. - Słabo się czuję... Pójdę odpocząć. Przyjdę później, okej? - powiedziałam starając się udawać spokojną.
- Huh? - zapytał Ren. 
- Coś się stało? - zdziwił się mój brat. 
- Nie... Po prostu nie czuję się dziś na siłach, to nic poważnego. - wysiliłam się na lekki uśmiech i skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam i usiadłam na łóżko, odetchnęłam z ulgą. Uśmiechnęłam się do siebie i oparłam głowe o poduszkę. Nagle do pokoju wparował... blondyn (;. 
- Puka się! - wrzasnęłam głośno. 
- Widzę, że już się lepiej czujesz... - powiedział, wchodząc bezkarnie.
- E, um... - próbowałam się wytłumaczyć. - Bo... - chłopak usiadł obok mnie i lekko objął mnie ramieniem. 
- Jesteś zabawna. - uśmiechnął się pod nosem. 
- Co? - zmarszczyłam czoło. - Jestem zmęczona... - mruknęłam cicho, przymykając lekko oczy. Delikatnie ułożyłam głowę na ramieniu Minki'ego, zamykając je. - Nie patrz się tak! - mruknęłam karcąco.
- Wcale się na ciebie nie patrze! - wrzasnął oburzony maknae. 
- Przecież wiem, że patrzysz.  - powiedziałam nadal nie otwierając oczu. Moja 'poduszka' cały czas się wierciła i kręciła. - Możesz się nie ruszać? 
- Aha! - wypowiedział te słowa, jakby dostał olśnienia. - Jeszcze nigdzie właściwie razem nie byliśmy...! - wyszczerzył się. Czy on mnie w ogóle słucha? 
- Ren! - podniosłam głowę otwierając oczy. - Uspokuj się, proszę. - uśmiechnęłam się do siebie. - Najlepiej to idź spać. - lekko zachihotałam. Nie spodziewałam się tego, ale mój chłopak w mig zupełnie położył się na moim łóżku i zamknął oczy. Lekko zaśmiałam się w sercu. Ale przecież właśnie dlatego go lubię. Nie próbując już niczego zmieniać w tej jakże zabawnej sytuacji, po prostu położyłam się obok niego. Poczułam, jak zostaję lekko objęta w pasie. Nie protestowałam, tylko zamknęłam oczy, nie próbując się wcale ruszać  i cieszyć się tą chwilą 'relaksu'. Jednak po chwili Minki po prostu nagle się podniósł wesoło mówiąc:
- A no tak! Nie rób planów na sobotę. - zacieszał się. "Ahh! Ten dzieciak, naprawdę..." - pomyślałam.
_________________________________________
Tak! Dziękuję wam! Już chciałam kończyć losy moich 'bohaterów' xd, ale kiedy zobaczyłam komentarze, poczułam się cudownie <3 Nawet nie wiecie jak mi na was zależy! Kocham was i dziękuję Wam! Pamiętajcie, Hwaiting!

czwartek, 3 października 2013

Rozdział 25 ~ Miłość?

Rozdział 25

To niemożliwe! Nie wierzyłam własnym oczom. Na małej karteczce widniał czerwony napis "Nie wiem jak to wyznać, ale chyba cię kocham ~ M". Pierwszą osobą jaka przyszła mi do głowy był... Minhyun? Znałam mało ludzi z imieniem na literę M. Nie, to niemożliwe. Od razu wyrzuciłam z pamięci jego imię. Chyba Niestety, pomyślałam, że może kiedy wszedł niezauważenie do mojego pokoju, wtedy zostawił tą kartecz... NIE! To nie prawda, zwykła pomyłka. Na pewno ktoś ze szkoły pomylił torby. Ze spokojem wyrzuciłam kartkę do kosza i udałam się do salonu, próbując się opanować. Ku mojemu zdziwieniu w pomieszczeniu nikogo nie było. Aa, przecież poszli na imprezę. Poszłam do kuchni, chcąc napić się soku.  Na stole zobaczyłam karteczkę "Jak wrócimy to będziemy". Zaraz?! Przyjrzałam się dokładnie piśmie. Nie było żadnego podpisu... Ale... Złapałam za karteczkę i pobiegłam do pokoju. Wyciągnęłam z kosza (Lolz ~ xD ~ Dopisek autor.) i porównałam oba style pisma. Były bardzo podobne. Dalej w osłupieniu przyglądałam się idiotycznie karteczką. NIE, nie wierzyłam w głupi liścik. Nie rozumiałam już nic. Po prostu wrzuciłam oby dwie kartki do szuflady i bezradnie udałam się do kuchni. Nalałam sobie soku, usiadłam przy stole i głęboko westchnęłam. Miałam już dosyć. Niech sobie będzie co chce, ja będę się uczyć. Odstawiłam szklankę i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i w pełni skupiona zaczęłam czytać podręcznik.
Otworzyłam oczy. Podniosłam głowę. Rozejrzałam się. Czyżbym zasnęła podczas nauki? Najwyraźniej. Spojrzałam na godzinę. Co? Była... 7? Nie rozumiem. Mam na tyle twardy sen? Haha, pewnie książki były takie wygodne. Wstałam i odeszłam od biurka. Podeszłam do szafy i się ubrałam. Poszłam do łazienki, umyłam twarz i zrobiłam lekki makijaż. Wyszłam i udałam się na dół. Chciałam iść do kuchni coś zjeść. Weszłam do pomieszczenia i... zobaczyłam Minhyuna jedzącego sobie coś tam przy stole? O tej porze? Nagle przypomniało mi się okropne zdarzenie z listem... Osłupiałam, ale szybko się opamiętałam i ze spokojem (próbowałam) podeszłam do lodówki. Może się nie odezwie?
- Doberek. - usłyszałam wesolutki głos za sobą. No tak.
- Bry... - mruknęłam wyciągając jogurt z lodówki. Skierowałam się po łyżeczke do szuflady.
- Co tak wcześnie? - zapytał nie zmieniając tonu.
- Szkoła. - odparłam tylko cicho. - A ty z czego się tak cieszysz? - obróciłam się do niego.
- Ja? Bo jem coś dobrego. - powiedział jakoś tak w zakłopotaniu.
- Taa, bo ci uwierzę. - mruknęłam, po czym zaczął się śmiać. Zdenerwowana usiadłam do stołu  i wrzasnęłam.
- Yah! Nie masz prawa sobie ze mnie żartować! - darłam się. - Wiesz co przeżywałam wczoraj, czytając ten twój głupi list? Ty idioto, więcej ze mną nie żartuj, bo pożałujesz! - pogroziłam mu, byłam pewna, że zrobił mi żart i to go tak bawi.
- Ee... - mruknął zakłopotany. - Jaki list? - zapytał zdziwiony. Przez chwile nie mogłam  się odezwać próbując poukładać w głowie to wszystko. Nagle do pokoju pełen śmiechu wpadł... Aron. Nie mógł się opanować.
- CO CI JEST?! - wrzasnęłam zdenerwowana już tym wszystkim.
- Ten list... To my napisaliśmy, żeby Minhyun'a wkręcić! - wyjaśnił śmiejąc się.
- Co?! - wrzasnęłam. Byłam okropnie zła, ale z drugiej strony poczułam ulgę.
- Jaki list?! Za co?! Ej no! - krzyczał Hwang nie mogąc zrozumieć sytuacji.
- Nie obchodzi mnie to, co teraz się stanie, ale idę do szkoły. - mruknęłam już bardziej spokojnie i wyszłam z kuchni. Weszłam do swojego pokoju i wzięłam swoją torbę. Spakowałam podręczniki i wyszłam z apartamentu. Po drodze wpadłam do cukierni kupić drożdżówkę. Do szkoły dojechałam autobusem, gdyż stąd było o wiele dalej niż z poprzedniego domu. Weszłam do szkoły. Odłożyłam niepotrzebne rzeczy do szafki. Zamknęłam drzwi i ujrzałam wesołą minkę Rin. 
- Gotowa na egzamin? - powiedziała z wielką radością w głosie.
- Taak, ale czy to powód do radości? - zażartowałam.
- Wszystko jest powodem do radości, jak się idzie na randkę...! - powiedziała rumieniąc się.
- Co? - mruknęłam. - Idziesz na randkę? - zainteresowało mnie to. - A z  kim? - zapytałam ciekawa.
- Nie uwierzysz... - usłyszałam pełny ekscytacji głos. - Z... twoim bratem! - wrzasnęła szczęściwa.
- Że coooo - zrobiłam wytrzeszcz. - No wiesz co? - ocknęłam się. - To będzie ochydne, jak możesz. - mruknęła. - Moja przyjaciółka chodzi z moim bratem. Nie, to brzmi okropnie.
- Przeżyjesz. - powiedziała nadal zacieszając. 
- Może. - mruknęłam. - Ale jak DongHo cie nie zechce, to mi się nie żal. - wystawiłam język. Zadzwonił dzwonek. Nadszedł czas egzaminu. 
Przed testem bardzo się stresowałam. Jednak kiedy otrzymałam arkusz pytań, odetchnęłam z ulgą. Chyba całodzienna nauka się opłaciła! Nie było źle. Owszem, w niektórych pytaniach się wahałam, ale bez spiny. Po tym cały testo-egzamino-sprawdziano-bóg-wie-co wróciłam do domu. Weszłam do środka, ale nie zastałam nikogo. Rzuciłam torbę na kanapę w salonie. Rozejrzałam się  i nie zobaczyłam nikogo. Skierowałam kroki do swojego pokoju. Zaraz przed drzwiami z kieszeni wypadł mi telefon. Szybko schyliłam się i go podniosłam. Wstałam i nie zdążając się obrócić poczułam, jak ktoś mocno ściska moje obie ręce z tyłu i dosłownie zaciąga mnie do pokoju. Porywacz?! Czułam jak serce mi wali. Stałam tak w bezruchu, kiedy owy 'obcy' puścił moje ręce i przytulił mnie. 
- Yuuri  - usłyszałam znajomy głos. Stałam tak nieruchomo, czując, jak chłopak opiera głowę na moim ramieniu. Dlaczego wszyscy podnoszą mi ciśnienie udając gwałcicieli?! - Yuuri. - powtórzył moje imię. - Kocham cię. - usłyszałam głos i poczułam, jak moje serce nagle jakby staje, jakby wszystko się zatrzymuje. Nie jestem jeszcze świadoma tego, że właśnie wyznano mi miłość. Próbuję się ruszyć, coś zrobić, powiedzieć, ale moje ciało mi na to nie pozwala. Nadal przyjaciel trzyma mnie w objęciach, nic nie mówiąc.

____________________________
Przepraszam was za brak rozdziałów! :< Postaram się nadrobić! *^* DZIĘKUJĘ WAM ZA KOMENTARZE I 3 TYS, WYŚWIETLEŃ <3 Jesteście cudowni! *^*

wtorek, 17 września 2013

Rozdzial 24 - Nauka

Rozdział 24
Dedykacja dla Venty, Zazalki, a także Ri-chan Renuśki <3

Obudziłam się i od razu poczułam, że ktoś mnie ściska. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam nikogo innego, jak śpiącego blondyna. Próbując się uwolnić z uścisku mruknęłam jeszcze zaspana:
- Ren... - Chłopak nie miał zamiaru otworzyć swoich brązowych oczek. - Ren! - podniosłam lekko głos, co sprawiło, że Ren się poruszył. Po chwili otworzył oczy.
- Jak się spało? - wymamrotał próbując się uśmiechnąć.
- Możesz mnie puścić? - zapytałam z nadzieją. Poczułam iż zostałam uwolniona. - Dziękuję. - dodałam wstając. - Idź sobie. - mruknęłam pod nosem.
- Dlaczego? - rzucił przeciągając się.
- Bo jesteś denerwujący. - usłyszał w odpowiedzi. - No idź do siebie... - poprosiłam.
- Skoro mnie tu nie chcesz... - udał smutnego i wreszcie wylazł z mojego łóżka. Podszedł do drzwi - Ehh, to do zobaczenia.
- Nie chcę ciebie więcej widzieć w moim łóżku. - udałam surową, on zrobił minę "Jestem biednym chłopcem ;c" i wyszedł. - Zaczekaj! - wrzasnęłam, po czym ponownie wszedł. - Prawie o tym zapomniałam! Pożałujesz, że zniszczyłeś mojego misia! - wydarłam się.
- Tak, tak. - mruknął do siebie i poszedł. - podeszłam do szafy i wybrałam coś na dzisiaj. Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic. Potem ubrałam się i pomalowałam. Włosy spięłam w kucyka. Spojrzałam na godzinę w telefonie i wyszłam z pokoju na śniadanie. Skierowałam krok do kuchni, kiedy ktoś złapał mnie za rękę i obrócił do siebie. ZNOWU?!
- Czego chcesz?! Nie rób tak! - zaczęłam krzyczeć.
- Nie panikuj, chciałem powiedzieć ci dzień dobry. - usłyszałam od JR.
- NIE MOGŁEŚ NORMALNIE?! - zaczęło mnie już bardzo irytować jego ostatnie zachowanie.
- Nie, nie mogłem. - odparł ze spokojem i wszedł do jadalni, po czym wystawił głowę za drzwi - Nie idziesz? - uśmiechnął się.
- A spadaj! - wrzasnęłam i zamiast iść do pomieszczenia na gotowe śniadanie pokierowałam się do kuchni. Wzięłam mleko z lodówki i nalałam go do szklanki. Usiadłam obrażona na krześle, kiedy ktoś wszedł. To był MinKi.
- A ty co? - mruknęłam w stronę chłopaka.
- Baekho się ze mnie nabija. - wyjaśnił stawiając talerz na stole. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Co się cieszysz?! - oburzył się.
- A nic, bo tak skupiłeś się na mówieniu, że wsadziłeś do szklanki widelec. - zaczęłam się śmiać, a zawstydzony Ren szybko wyciągnął sztuciec.
- Odczepcie się ode mnie wszyscy. - mruknął po cichu.
- Nie ma sprawy. - odpowiedziałam z uśmiechem i wstałam. Wyszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizję. Kiedy stwierdziłam, że nie ma tam nic ciekawego wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam przy biurku i zaczęłam się uczyć. Wczorajszego dnia nie pozwolono mi na to. Skupiałam się na książce od biologii. Bardzo dokładnie czytałam każde słowo na głos myśląc tylko o nim. Nawet nie zorientowałam się, kiedy ktoś w pokoju zaczął się śmiać. Oderwałam oczy od książki i zobaczyłam siedzącego w moim pokoju MinHyun'a.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam na niego zdziwiona, jak tu wlazł.
- Chyba naprawdę ciekawa ta biologia, skoro nie zauważyłaś jak wchodzę. - nadal się śmiał.
- Jeżeli nie masz mi nic ciekawego do zaproponowania, to wyjeżdżaj stąd, bo mam dużo nauki! - głośno wrzasnęłam zdenerwowana, iż znowu ktoś próbuje mi przerwać ważną dla mnie  naukę.
- Emm... - mruknął smutny. - Chłopaki dzisiaj chcą wyjść do kręgielni. - zaczął, ale nie skończył, bo mu przerwałam.
- Nie dziękuję. - rzuciłam szybko.
- Ale dlaczego? - zapytał zdziwiony. - Będzie fajnie. - dodał podnosząc się z łóżka.
- Nie. Mam naukę, więc łaskawie opuść mój pokój. - poprosiłam uprzejmie i grzecznie.
- No dobrze. - byłam mu wdzięczna, że nie naciskał. - Ale zostaniesz w domu sama. - wyjaśnił.
- To jeszcze lepiej! - ucieszyłam się. - Będę się mogła w spokoju uczyć. - wytłumaczyłam.
- Powodzenia. - uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Kiedy tylko to zrobił, znowu zatopiłam się w książce. Nauka ogólnie była dla mnie bardzo ważna. Mówiłam sobie zawsze, że w liceum będę się bardzo starała, a potem pójdę na studia medyczne. Lubiłam przedmioty takie jak anatomia, fizjologia, chemia czy właśnie biologia. Ale musiałam się bardzo przykładać do nauki. A skoro chciałam coś w życiu osiągnąć, starałam się. Tak. Dzisiejszy dzień zapowiadał się ciężką pracą. Przygotowywałam się do pierwszego zaliczenia z bilogii oraz chemii. Oprócz tego w moim liceum uczono też angielskiego, ponieważ znanie języków jest przydatne wszędzie. Z angielskim miałam największe problemy. Dlatego Yeonrin przychodziła do mnie czasem i pomagała mi douczyć się czego potrzebowałam. Uczyłam się w spokoju, kiedy nagle ktoś z wrzaskiem wpadł do mojego pokoju.
- Ratuj mnie! - pisnął mój brat w panice, po czym do pokoju wpadł zdenerwowany Ren z... farbą w sprayu? Orginalne...
- YAH! - wydarłam się  na cały głos. - Próbuję się uczyć! - jeszcze bardziej się zdenerwowałam. -O co chodzi!?! - zapytałam.
- Bo Minki chce mnie potraktować tym czymś! - wrzasnął mój braciszek.
- DongHo wyrzucił mój ulubiony eyeliner! - odpowiedział blondyn.
- Przez przypadek! - tłumaczył się.
- Wiecie co!?! - zaczęłam okropnie wrzeszczeć z tego wszystkiego. - Mam gdzieś wasze problemy, muszę się uczyć, więc wynocha, a wasze sprawy załatwcie sami! Cały czas ktoś mi przeszkadza, więc wynocha! - obydwie miny spoważniały i chłopcy spoglądając na siebie po prostu wylecieli z pokoju trzaskając drzwiami. Dobrze, bo jeszcze sekunda i obaj skończyli by w farbie. Wstałam i spojrzałam przez okno, próbując się uspokoić. Wzięłam kilka głębokich wdechów i przypomniałam sobie, że przecież nauka jest najważniejsza. Spokojnie usiadłam znowu przy moim biurku, wyciągnęłam książkę od anatomii. Otworzyłam ją na odpowiedniej stronie i zobaczyłam napisany przeze mnie odsyłacz do zeszytu ołówkiem. Przypomniałam sobie, że w zeszycie było dokładniejsze wyjaśnienie tematu i złapałam za plecak. Zajrzałam do środka w poszukiwaniu zeszytu, kiedy zobaczyłam niedużą niebieską karteczkę. Wyciągnęłam ją i zrobiłam wytrzeszcz. Jeszcze raz dobrze przyjrzałam się krótkiemu tekstowi...

__________________
Ah, nie wiem czy się udał, ale wreszcie go napisałam! Dziękuję za wszystkie świetne komentarze! Uwielbiam je czytać po kilka razy <3 Dziękuję wam, że czytacie! :3